wtorek, 23 grudnia 2014

Merry Christmas!

Witaaajcie!
Chciałabym podziękować za słowa wsparci od dwóch nieznanych mi anonimków (kim jesteście?) i anonimka Paulinę oraz angel / devil, Novelli Lux, Księżniczki Crucio ;3, La Tua Cantate, nutelkam, Lucy Phere, Onnawen, Sectum Sempra, Nemi, Zosia i kolejnemu nienajememu anonimowi :)
To osoby, które skomentowały wiadomość i rozdział 15! (myślę, że o nikim nie zapomniałam)
Co do Krzywego Zwierciadła...
Stwierdzam, że próba poprawienia go była jakąś idiotyczną przykrywką, bo ani nie poprawiłam nawet najmniejszego kawałeczka bloga ani nie dotknęłam klawisza, w celu napisania kolejnego rozdziału (o, sorki! Napisałam jedno zdanie)
Z mojej strony to było głupie, aczkolwiek (ostatnio polubiłam to słowo :D) chciałabym dokończyć tego bloga, więc się nie poddaje. Mam nadzieję, że ktoś tu jeszcze jest...
Jeśli tak to prosiłabym o, choćby najmniejszy znak, że tu jesteście. Wystarczy mini kropeczka w komentarzu :)
Mam nadzieję Was nie zawieść.
Muszę przypomnieć sobie historię, wszystkie wątki (albo po prostu ostatnie rozdziały :) ) i... zabrać się za wytworzenie czegoś nowego? Mam nadzieję, że w niedalekiej przyszłości mi się to uda, a rozdział, który napiszę Was zadowoli.


A z tych przyjemniejszych rzeczy!
Chciałabym życzyć Moim Kochanym Czytelniczką (Czytelników zdaje się nie ma) Waszego indywidualnego Draco, niesamowitej przygody z ukochaną osobą.
Życzę Wam w pełni szczęśliwych i rodzinnych świąt Bożego Narodzenia. Żebyście w przyszłym, 2015 roku, zrobili coś dobrego, żebyście zmienili coś na lepsze za sprawą Waszej pracy, chęci czy po prostu miłego słowa.
Dziękuję Wam za kolejny rok. Za to, że czekaliście na rozdział. Za to, że NIE czekaliście na rozdział.
Za wytykanie błędów, za pośpieszanie (no witaj Zośka! ;3), za, nawet te najkrótsze, komentarze.
Jesteście kochane!
Mam nadzieję, że w przyszłym roku uda mi się dokończyć to opowiadanie. A jeśli nie to w następnym. Poza tym.. fajnie by było, żeby się nie okazało kompletną klapą ( pierwsze rozdziały tp beznadzieja).
Mam nadzieję, że grono czytelników się powiększy!
Dziękuję!
Wasz(a),
Irytek

Ps. W tym roku egzaminy gimnazjalne... życzcie mi powodzenia!

środa, 12 listopada 2014

Wiadomośc #...

To tak!
Proszę nie zabijajcie.
Ale po tym co wam powiem to pewnie mnie zabijecie ;<
Nie zawieszam bloga!
W pewnym sensie. Ponieważ zostawiam trochę czasu, żeby sprawdzić moje notki, które nie powalają. I to bardzo (są okropne).
Mam w planie je uaktualnić, lekko zmienić, co może zająć trochę czasu i (mam nadzieję) zmieni to na lepsze całe opowiadanie.
Noo... to by było na tyle, jeśli chodzi o to... :)
Przepraszam i do usłyszenia!
A raczej do napisania :)
~Irytek

sobota, 6 września 2014

Rozdział 15

Po tak długim czasie przychodzę do was z rozdziałem 15.
Powiem wam szczerze, że w mojej głowie rodziły się pomysły zawieszenia bloga, a przecież obiecałam sobie, że nie zrobię tego choćby nie wiem co.. I dotrzymałam obietnicy. Bloga na razie nie zawieszam.
Bardzo, ale to bardzo przepraszam. 
Powiem wam, że początki tego bloga są okropne. Potem już trochę, trochę się poprawia... ale mam nadzieję, że wam się podoba :)
I, że moja pisanina się poprawi. 
Mam nadzieje, że się na mnie nie zawiedziecie!

A teraz dedykację! 
Tym razem chciała bym zadedykować ten rozdział tym, którzy na niego czekali.

Bardzo im za to dziękuję! 


Rozdział 15

Wokół panował mrok. Prawie nic nie widziała, ale nie chciała zapalać światła. Spojrzała tam, gdzie powinno stać biurko. Dostrzegła tylko lekki zarys krzesła. Niepewnie stawiając kroki ruszyła w tamtą stronę. Nim dotarła na miejsce jej sylwetka wyprostowała się, a na twarzy pojawił się zdecydowany wyraz.  Przyszła tu po to, żeby zobaczyć co z Ginny. No może ewentualnie po przeprosiny, ale bardzo szczerze wątpiła, żeby Tom się na takie coś zdobył.
Usiadła na krześle i czekała.
-O czym chciałaś porozmawiać?- usłyszała beznamiętny głos, a po chwili zapaliło się kilka świec. Zauważyła, że fotel Toma odwraca się.  Po chwili już patrzyła mu w oczy. Wyraz jego twarzy był taki… nijaki. Nie udało jej się zobaczyć nic. Prawie nic. Zauważyła, że jego mięśnie są napięte. Czyli nie tylko ja tu się denerwuję i próbuję stwarzać pozory obojętności.
-Nie wiem, czy powinnam o to pytać, ale niedawno zniknęła Ginny. Jeśli.. jeśli to ty ją porwałeś jestem w stanie zrobić.. dużo. Może nie wszystko, ale dużo, żeby ją odzyskać.-powiedziała patrząc mu prosto w oczy, na co on lekko zmrużył swoje i wpatrywał się w nią w skupieniu.
-Dlaczego? Mógłbym więzić i ciebie i ją. Choć wcale nie twierdzę, że na tu jest.-Dodał.
-Eh.. -westchnęła. -Nie wiem. Zawsze możesz mnie porwać prawda? -i po chwili dopowiedziała.- W każdym razie twoi śmierciożercy coraz lepiej radzą sobie z porywaniem mnie.
-Nie da się ukryć. Choć myślę, że w tym momencie sama weszłaś w paszczę lwa. Albo raczej węża.-dodał ze złośliwym uśmiechem.
-Czyli, że co? - na jej twarzy pojawiło się zaskoczenie.
-Czyli, że jesteś właśnie porwana.-popatrzył na nią z błyskiem w oku.

***

-Ale, że niby jak? -była coraz bardziej poruszona i nie wiedziała co robić. Jak to niby porwana?! Przecież przyszła tu z własnej, nieprzymuszonej woli. A on jej śmie mówić, że jest porwana?!
-Tal, że teraz już nie wrócisz do szkoły.-odparł ze zniecierpliwioną miną, a w głębi ducha coraz bardziej był rozbawiony dezorientacją Hermiony.
-A co ze szkołą? A z tatą? A Harry? A Draco? A Dumbloedore?
-Mówię ci, że jesteś porwana, a ty się przejmujesz szkołą? –pozwolił zobaczyć jej swoje rozbawienie malujące się na jego twarzy. Za to Hermina stawała się coraz bardziej zrezygnowana.
-Czyli, że co? Do lochów i crucio? –starała się być dzielna, ale tak naprawdę na jej twarzy było widać lekki strasz. Ktoś, kto jej nie znał nie miał nawet możliwości tego zauważyć.
-Myślałem raczej o twojej komnacie, ale skoro wolisz lochy…
-Ale podobno jestem więźniem. – spojrzała na niego zdumiona.
-Hermiono…-westchnął. – Wiem, że nie powinienem w ogóle cię mieszać w wojnę, ale już zapóźni. Chciałbym, żebyś została tu przez jakiś czas. I nie będziesz nigdzie wychodzić. W każdym razie nie poza dwór.
-Czyli, że mam być kartą przetargową? A będę tu cały czas sama? -spytała ze smutkiem. Wiedziała, że będzie musiała zostać. To nie podlegało dyskusji, ale chciała wiedzieć, jak będzie wyglądał jej pobyt tu, w Riddle Manor. Tom westchnął.
-Myślę, że trochę mnie poniosło ostatnim razem, ale nadal sądzę, że było w tym też sporo winy Pottera.-zastrzegł. –Natomiast myślę, że tobie należą się..-zawahał się.-…przeprosiny. Za złamanie obietnicy.
-Nie sądziłam, że to zrobisz. Ba! Byłam pewna, że nawet to słowo nie przejdzie ci przez gardło.-powiedziała cicho. –Dlatego wybaczam… Poza tym brakowało mi ciebie wiesz?

Jesteś dla mnie jak taki… -szukała dobrego sowa. –Nie wiem, czy kwalifikujesz się na brata w tym wieku, a jako ojciec było by dziwnie, ale moim przyjacielem jesteś na pewno.-Hermiona popatrzyła  na Tom, a na jego twarzy widniał lekki uśmiech.
-No bez przesady. Nie jestem aż tak stary!-powiedział żartobliwie. Był naprawdę zadowolony z tego, że jest jej przyjacielem.- Co prawda mógłbym być twoim ojcem, ale..
-Chyba dziadkiem!-wtrąciła Hermina i uśmiechnęła się złośliwie.
-O co to, to nie!-Oburzył się.
-Nawet nie wiem, ile masz lat! Nie chciałeś mi powiedzieć pamiętasz?
-Kiedy?-zdziwił się i zainteresował. Naprawdę nie wiedział.
-No jak to?-zrobiła wielkie oczy.- Na jednej z naszych pierwszych lekcji. O mało mnie nie przekląłeś po tym jak weszłam do twojej sypialni bez pukania.
Hermiona szła przez korytarz Riddle Manor. Po chwili znajdowała się przez wielkimi, dwuskrzydłowymi drzwiami. Bez wahana otworzyła drzwi i nim zdążyła cokolwiek zrobić kilkanaście centymetrów nad głową przeleciał czerwony promień.
-Widzę, że już nie ten wiek co, Tom? –Spytała złośliwie patrząc w jego kierunku. Stał tam w czarnej koszuli z podwiniętymi rękawami i czarnych spodniach.- Oko już nie to coo? A okularów nie musisz mieć? Bo wiesz.. to było poważne chybienie. Dwadzieścia centymetrów co najmniej Rzucił jej złowieszcze spojrzenie.
-Gdyby nie te dwadzieścia centymetrów to leżała byś zwijając się z bólu.-powiedział kąśliwie, a na twarzy Hermiony pojawil się grymas, który po chwili znowu stal się złośliwym uśmiechem.
-Toooom! A ile ty masz lat??-tym razem na twarzy mężczyzny pojawił się lekki grymas.
-A czemu to cię to interesuje?
-No przecież muszę wiedzieć ile masz lat!
-No jeśli tak stawiasz sprawę t właściwie nie musisz.- uśmiechnął się złośliwie.-Gdybyś miała chociaż jakiś powód, a tak… no cóż. Obejdziesz się bez tej informacji.

-To jak?? Powiesz mi? –spytała.
-Może kiedyś…
-Ale Tooom! –ale gdy zobaczyła jego spojrzenie zamilkła.- A powiesz mi chociaż kiedy obchodzisz urodziny?
-No tu mogę powiedzieć.-spojrzał na jej wyczekujące spojrzenie.- Nie obchodzę urodzin.-poczym zaśmiał się z jej miny.
-Że jak?
-Normalnie Hermino. Po prostu co tu świętować? Kolejny rok bliżej śmierci? No naprawdę optymistycznie.
-Oh, bo ty jesteś takim zagorzałym optymistą.- spojrzała na niego i spróbowała jeszcze Ra.- Tom ,a powiesz mi?  Proszę! Bardzo ardzo ładnie proszę!-westchnął.
-31 grudnia.-powiedział.
-Naprawdę? Przecież to niedługo!
-Wiem. –widział ogniki w jej oczach.- Ani się waż! Żadnych prezentówOgniki w jej oczach przygasły, a na twarzy pojawił się zacięty wyraz.
-Też coś.-prychnęła.-Nikt cię nie pytał o zdanie, Riddle. TO ja idę do lochów.
A potem nie patrząc już na niego wyszła z pokoju głośno trzaskając drzwiami.



sobota, 3 maja 2014

Rozdział 14 cz. 2

Po takiej nieobecności wracam do was z takim krótkim... czymś. ALE chcę jutro naskrobać dalej. Miałam w planach napisać dziś całą resztę tego rozdziału. 
W tym momencie jest 00:56. I zdecydowałam, że nie piszę już. 
Cóż... Myślę, że następną część dodam już jako rozdział 15.  I obym napisała całość jutro.

Ogłoszenia :)

Jak zapewne zauważyliście (a jak nie zauważyliście, to już wiecie), że wstawiłam ankietę. Właściwie taką statystykę. Chciała bym sprawdzić ile osób czyta tego bloga. Wystarczy tylko wcisnąć "Tak" 

Poza tym kieruję też pytanie do czytających. Czy jest tu ktoś kto używa translatora?
Co prawda w statystykach są osoby z innych krajów, ale chcę wiedzieć czy ktoś go używa.

Kolejna sprawa:
zmieniłam zakładkę "Kontakt" na "Informowani/kontakt"
Jak sama nazwa wskazuje, jeśli ktoś chce być INFORMOWANY niech pozostawi komentarz z namiarem w wyżej wymienionej zakładce.

Dzisiejsza DEDYKACJA dla Waniljowej z bloga graficznego http://graphical-thoughts.blogspot.com/ oraz Zosi, która lekko truła o ten rozdział :)


Zapraszam!

-Hermiona….-mówił Draco. - Hermiona…. HERMIONA!    -dziewczyna otworzyła oczy i rozejrzała się. Była w Hogwarcie. Czyli spotkanie przed nią. Spojrzała na zegarek. 23.55. O nie…
-Draco! Muszę się dostać do Toma. Teraz. To pilne..-mówiła szybko. Poderwała się z miejsca i ruszyła w stronę szafy. Jej ruchy były lekko nerwowe, ale starała się opanować. Draco położył dłonie na jej ramiona i popatrzył w oczy. Dziewczyna zamknęła oczy i wsłuchała się w swój i jego oddech. Całkowicie inaczej. Jej wdech, jego wydech, jej wydech, jego wdech. W tej chwili otworzyła oczy i zmierzyła go wzrokiem.
Był bardzo wysoki. A przynajmniej w porównaniu do niej. Włosy miał w nieładzie po spaniu, ale one tylko dodawały mu uroku. Koszulka była trochę pognieciona, ale doskonale podkreślała szerokie barki, umięśniony tors i wąskie biodra. Był przystojny, ale o tym wiedziały wszystkie dziewczyny w szkole oraz szanujące się arystokratki, które chcą złapać tego arystokratę w siodła swoje albo córek. Chłopak wydawał się nie zauważyć tych szybkich oględzin, bo zaczął mówić.
-Nie pójdziesz tam sama. Nie ma mowy.
-Ale…
-Hermiona!-mówił opanowanym głosem, ale w oczach pojawiały się lekkie przebłyski strachu.
-Dobra.-zrezygnowała.-Chodźmy.-wyciągnęła kurtkę i szybko ją narzuciła. Szybkim krokiem poszli w stronę drzwi.

***

Dziewczyna stanęła przed drzwiami budynku i lekko się zawahała. Draco widząc to delikatnie chwycił ją za rękę, co dodało Hermionie otuchy.
-Nie denerwuj się. Jestem z Tobą. Rób tak, jakby kłótni między Tobą a Czarnym Panem nie było.- nabierając coraz więcej pewności, dzięki słowom przyjaciela, Hermina bez pukania otworzyła drzwi i zdecydowanym, ale cichym krokiem podążyła w stronę schodów. Skręciła w odpowiedni korytarz i weszła do gabinetu. Trochę się zdziwiła i lekko zaniepokoiła, ponieważ pomieszczenie było puste.
Z lekką niepewnością zawróciła i ruszyła w stronę sypialni. Słyszała cichy tupot stóp koło siebie. Zacisnęła rękę na dłoni chłopaka i stanęła przed wejściem. Nie zważając na to, że przecież są pokłóceni weszła do środka.
-Draco..-wyszeptała, a chłopak popatrzył na nią pytająco.-Mógłbyś zostać przed drzwiami? I… poczekać na mnie? -zagryzła lekko wargę, jakby nie wiedziała, czy może zadać to pytanie. Pokiwał głową. Jak mógłby ją zostawić? Przecież ona jest taka… bezbronna. Chociaż nie. Ona nie jest bezbronna. Potrafi pokazać pazurki. Raczej jest niewinna. Taka czysta. Hermina zniknęła za drzwiami, a on usiadł na ziemi nie patrząc na wszelkie zasady savoir vivre. Myślał o niej. O jej włosach, które żyją własnym życiem, choć teraz trochę spokojniej. O oczach, które ukazują wszystkie emocje jakie kryją się u dziewczynie. O  ich pięknej barwie, głębi. O jej uśmiechu, który posyła do każdego, a którego on tak bardzo chciał się pozbyć w ciągu ostatnich sześciu lat. A teraz… żałował tego jak niczego innego. Zacisnął pięści i popatrzył przed siebie z zaciętym wyrazem twarzy. Już nigdy tego nie zrobi. Nigdy nie wywoła jej łez. Nigdy nie zmyje jej tego słodkiego uśmiechu z twarzy. I nikt. Nigdy. Nie skrzywdzi jej. Nie kiedy on, Draco Malfoy, ze wszystkich sił będzie starał się o jej szczęście.
I taki bonus.
On chce być częścią jej szczęścia.
I będzie.
Bo jest Malfoy’em.
A Malfoy’owie zawsze dostają to, czego chcą.



niedziela, 20 kwietnia 2014

Wielkanoc~życzenia

Moi kochani czytelnicy! (jeśli jacyś jeszcze są)
Z okazji świat życzę wam dużo szczęścia,
Oczywiście weny, rodzinnej atmosfery,
Genialnego chłopaka i co najmniej dziesiątki bachorków (ach te dzieciaczki <3)
Spełnienia marzeń i wszystkiego,
Co sobie wyczucie *.~
Irytek

________________
Teraz ta mniej miła część....
Co do ROZDZIAŁU.
Nie wiem kiedy będzie.
Naprawdę.
ALE
W tym tygodniu chcę ruszyć dupę w troki
(najwyższy czas) i coś ogarnąć.
Ponadto mam nadzieję, że ktoś tu jeszcze jest :)
Przepraszam..
Iryteek

czwartek, 13 lutego 2014

KAWAŁEK Rozdział 14

To kawałeczek rozdziału 14.
Już długo nie dodałam nic i mam nadzieję, że mi to przebaczycie!
Dedykacja dla Nemi  :)


Riddle Manor.
Wejdź po schodach.
Skręć i idź mrocznym korytarzem, aż nie dojdziesz do wielkich, ciemnych drzwi.
Otwórz je.
Co widzisz?
Nie wiesz? To ci powiem.
Widzisz dorosłego człowieka, który z ironicznym uśmiechem szykuje się na podróż.
Gdzie?
Oczywiście do Hogwartu.
Jak myślisz? Po co?
Pomyśl... 
Na spotkanie!

*** 

Wstał jak zwykle o świcie. Po przygotowaniusię i zjedzeniu wczesnego śniadania poszedł do swojego gabinetu, by tam przemyśleć swój plan działania na dzisiejszy dzień.
Wiedzaiał, że chce porozmawiać z Hermioną.  Tylko jak to zrobić.. Oczywiście jako Lord Voldemort nie chciał tego zrobic cicho i bez świadków. Miał zamiar wszcząć raban na cały Hogwart!Tylko jak tego dokonać bez robienia problemów pannie Snape?

*** 

-O Matko...-powiedziała. A drzwi gwałtownie otworzyły się i gość wszedł.
-No właśnie...-powiedział przybyły. Był to wysoki mężczyzna wyglądający na nie mniej niż 25 lat.- Oczyywiście nie miałaś ochoty przyjść do mnie wczoraj?- zapytał przy wszystkich uczniach jak i nauczycielach.
-Przecież nie musiałam!-odezwał się w niej gniew na zarzuty, które między wierszami przedstawił jej Rddle.- A poza tym co ty tu robisz?!
-Przyszedłem do ciebie, a jak inaczej? Coś ode mnie chcesz, a potem nie zjawaiasz się na umówione spotkanie. Czyżby coś cię zatrzymało?-pytanie było a bardzo, ale to bradzo dużą dawką ironii, przez co Hermiona powoli traciła nad sobą panowanie. Pomimo lekcji z Tomem zaczęła lekko drżeć a w oczach pojawiły się pierwsze niebezpieczne błyski ognia. Wszyscy patrzyli na nią ze strachem, zdziwieniem i ciekawością, a Tom kontunuował monolog niczego nie zauważąjąc.- Ja rozumiem, że jesteś bardzo pilną uczennicą w wielu, naprawdę wielu sprawach, ale myślę, że jesteś w stanie odłożyć trochę czasu dla mnie, prawda? –Hermiona straciła panowanie nad sobą i nad swoim ciałem, które teraz paliło sie żywym ogniem. Dokładnie tak samo jak podczas pierwszej wizyty w Riddle Manor. Dopiero w tym momencie Tom przestał mówić i popatrzył na dziewczynę. Lekko zdziwił go ten widok, bo przecież ćwiczył z nią opanowanie, więc nie spodziewał się takiej reakcji. Wyjął różdżkę, ale zanim rzucił zaklęcie Hermiona wyciągnęła swój magiczny patyk i zaatakowała pierwsza.
-Drętwota!- Tom mimo, że się tego nie spodziewał wyczarował tarczę i rzucił w nią zaklęcie.
Zaczął się naprawdę zażarty pojedynek. Po całej Wielkiej Sali latały kolorowe zaklęcia. W końcu czarodzieje, zmęczeni, przestali miotać w siebie urokami.
-A może byś się opanowała? Znowu płoniesz.-dopiero teraz zdała sobię sprawę, co się wydarzyło.

Straciła panowanie. W Wielkiej Sali. W obecności uczniów. I nauczucieli. I.. cholera.


Spojrzała na twarze swoich przyjaciół i brata.  Wyrażały ciekawość i zdenerwowania. Brakowałao strachu. Ulzyło jej. Nie zniosła by, gdyby się jej bali. To był by koszmar. Coś nie do zniesienia. Zobaczyła, że Draco wstał i idzie w jej stronę. 

wtorek, 24 grudnia 2013

Miniaturka

Kochani czytelnicy! <jeśli tacy jeszcze są obecni ;D>
Bardzo, ale to bardzo dziękuję wam za każdy, najmniejszy komentarz.. Za 50 obserwatorów i 30 276 wyświetlań!
Mam nadzieję, że na tych cyfrach się nie skończy i będę dalej rosnąć ;)
A że względu na to, że dziś wigilia, jutro święta chciała bym złożyć wam życzenia'!
Dużo radości, miłości <;D>, bogatego Gwiazdorka, dziesiątki dzieci (swoją drogą jak życzyłam to mojej klasie to właśnie chłopcy twierdzili, że nie dadzą rady! Jakby mieli coś większego do roboty...), Dużo uśmiechu : waszych i tych kierowanych do was!
Mam nadzieję, że nie obrazicie się, że nie ma jeszcze notki co...? ;)
Ale mam dla was niespodziankę!
Wpadłam na ten pomysł jak robiłam dziś pierogi. Wyręczałam w tym moją mamę, bo z pewnych powodów nie miała siły, żeby to zrobić...
To jest... Coś innego. Mam nadzieję, że pozostawicie jakiś ślad, ocenę... ;)
Zapraszam i do zobaczenia (mam nadzieję: niebawem)
Irytek

Stuletnia kobieta siedziała przy stole i lepiła pierogi. W końcu dziś wigilia!
Co prawda była ona już zmęczona i nie miala już siły, ale wiedziała, że ma dla kogo się starać. Jej kochane dzieci przyjadą do niej i męża na święta!
Drżącą ręka sięgała po kolejnego pieroga kiedy ktoś chwycił delikatnie jej nadgarstek.
-Poczekaj,kochanie. Pomogę Ci.-powiedział jej mąż.- Przecież od tego jestem. Bycie przy Tobie, przy mojej ukochanej kobiecie jest moim zadaniem, ale takim, które sprawia mi radość.-spojrzał na swoją żonę i uśmiechnął się z czułością.
-Kocham Cię, Draco-powiedziała staruszka.
-Ja Ciebie też Hermiono.-odparł i lekko ją pocałował. Ten pocałunek był inny. Jak każdy poprzedni i każdy, który dopiero będzie. Wszystkie są od siebie odosobnione. Inne.

***

-Mamusiu, czy ja też będę miała takiego kogoś, kto będzie przy mnie jak dziadek przy babci? Do końca?
-Słoneczko... Oczywiście, że tak. Ale.. Twoi dziadkowie są szczególni.
-Dlaczego?-spytała dziewczynka patrząc na swoją mamę.
-Ponieważ pokonali naprawdę dużo przeszkód, żeby być razem. To jest jedna z najsilniejszych miłości. Być przy kimś wtedy, kiedy cały świat jest przeciwko. Zaufać miłości.
-A oni zaufali?
-Tak. Oni zaufali. I to jest ich szczęście. - Powiedziała patrząc na swoich rodziców siedzących w kuchni. Cały czas uśmiechali się do siebie, wymieniali czułe spojrzenia. Jak nastolatki! Ale.. Czy oni nie byli nastolatkami?
W głębi serca tak. Bo tylko ich ciało się zestarzało. Oni dalej byli młodymi ludźmi i kochali się tą młodzieńczą miłością, którą nie miała, nie ma i nie będzie mieć końca.

___
Nie miałam pomysły na nazwę. Nie chciała jakiejś banalnej typu 'święta'...
A "Pierogi" nie pasowało mi do klimatu.. Może ktos z was ma pomysł?