Hermiona nie mogła
uwierzyć…. TEN Lord Voldemort proponuje uczyć ją nad sobą panować?! To na pewno
nie kpina? Przecież ona może to użyć przeciwko niemu…
-Ale…Lordzie…
Panie…-dziewczyna nie mogła wymyślić jak się do niego zwracać.
-Może być Tom?-
zaproponował. Obecni zdziwili się. Czarny Pan NIKOMU nie pozwalał mówić do
siebie po imieniu.
-Em… dobrze…
Tom..-zaczęła.- zdajesz sobie sprawę, że jestem po stronie Zakonu, aaa… jeśli
chcesz mi pomóc opanować te…eee… moce? to będę mogła je przyszłości użyć
przeciwko Śmierciożercą? A tak? Zabije sama siebie…
-Hermiono Lily
Snape! Nawet nie waż się tak o tym mówić. Myślisz, że jest mi lekko z myślą, że
przez tyle lat nie byłem dla ciebie ojcem? Że teraz tak po prostu ciebie
stracić byłoby takie łatwe?-jak to się działo, że przez te kilka chwil Snape
zmienił się w taką… inną osobę?!
-Wytłumacz mi
jeszcze raz… dlaczego mnie nie chciałeś…?
-Hermiona…-zaczął
zmęczonym głosem.- Myślisz, że łatwo mi było cię oddać? Nie miałem pojęcia jak
opiekować się dzieckiem. Myślę, że Narcyza by mi pomogła, ale nie chciałem cię
traktować tak, jak inni
rodzice-śmierciożercy traktują swoje dzieci…-zawahał się.- Nie chciałem dla
ciebie takiego życia. Życia pełnego śmierci, lęku… wiem, że byłabyś inna.. nie
było by wokół ciebie tego ciepła, wesołych ogników w oczach… Hermiona, nie
chciałem, żebyś została maszyną do zabijania…
***
Bohaterka
spotykała się z Czarnym Panem raz na dwa tygodnie. Była z siebie dumna, gdyż robiła znaczne
postępy. Jak się okazało nie musiała mieć obaw, które dręczyły ją prze
poprzednie noce. Tom był świetnym nauczycielem.
Wróćmy może do
tego jak przybyła do szkoły…?
Więc gdy
przekroczyła próg Wielkiej Sali wszystkie pary oczu patrzyły w jej stronę. Jej
i Snape’a. Po chwili w jej stronę
rzucili się Harry, Bleise i… Draco. Tak.. jemu najbardziej jej brakowało. Harry
objął swoją siostrę ramieniem i Wyszli z WS.
-Miona… gdzie ty
byłaś do diabła?!
-No dzięki
Potter.-żachnął się Bleise (dla nie wiedzących o co biega to przypominam, że Bleise
był nazwany Diabłem).
-Ojj Bleise…
wiesz, że jesteś najmilszym diabełkiem jaki w ogóle był w murach Hogwartu.- uśmiechnęła się
słodko i zaśmiała radośnie.- A jeśli chcecie się czegoś dowiedzieć to cóż…
musicie zrezygnować z kolacji …
-Niee! Hermiś… ja trening miałem!- zaczęli jęczeć.-
Prooszę… daj nam 5 min…!
-Czyli nie chcecie
się dowiedzieć, że Czarny Pan zaproponował mi swoją pomoc…- westchnęła
teatralnie.
-CO?!-krzyknęli
naraz.- Jak to… Czarny Pan?! POMOC?!
-Hermiiś… No to
idziemy??- spytał Bleise.
-Noo… nie wiem.
Przed chwilą byliście głodni.. Nie. Nie będę wam przeszkadzać.- zaczęła się
droczyć i odwróciła się na pięcie, ale po chwili ktoś chwycił ją za rękę.
Odwróciła głowę i ujrzała Draco. Pottera i Zabiniego nigdzie nie było.
-Możemy
porozmawiać?- spytał cicho, a ta niepewnie pokiwała głową.
Szli w ciszy przez
korytarze Hogwartu.
-Przepraszam..-zaczął.
-Za co?- spytała
zbita z tropu.
-Dużo tego… na
początek… odciąłem się od ciebie… widziałem, że śmierciożercy idą…- jego głos
załamał się.
-Wiesz, że to nie
twoja wina? A nawet mogę ci podziękować..
-Za co?- zdziwił
się.-Czarny Pan nie uraczył cię żadną klątwą?
-Czarny Pan nie…
ale co innego śmierciożercy…-na jej twarzy zagościł grymas.- Parę cruciatusów,
Sectumsempra, Serpensortia… (za błędy w zaklęciach przepraszam dop. Aut.)
Nawet… jednen
chciał mnie… zgwa…-zaszlochała, a po chwili znalazła się w ramionach Draco.- Na
szczęście zapiekł Mroczny Znak… Gdyby nie to…
-Ci…. A… ON ci nic
nie zrobił?-zapytał z wahaniem.
-Jak znalazłam się
przed nim byłam nieprzytomna… potem poczułam jak się unoszę…-przerwała.- …
później spadłam na ziemię.. mocno… a potem dalej Crucio…-wzdrygnęła się.-… I
ten szaleńczy śmiech. Kobiety. Bellatrix…
-A… co na to
Czarny Pan? Bo wygląda na to, że miałaś jakąś świadomość…- wzniósł brwi ku
górze.
-A owszem.-
Wyszczerzyła się.- wydaje mi się, że na nią zawarczał…
-Słucham?! On ? Na
Bellę??- Draco popatrzył z
niedowierzanie.
-Jak to cię dziwi
to co będzie dalej.- mruknęła pod nosem, ale Draco wychwycił te dźwięki.
-Słucham?! – jego
oczy zrobiły się wielkości spodków.
-No wiesz… pomógł
mi…?
-Jak to…!?
-Nie mam pojęcia.-
wyznała szczerze.- A i wiesz co? – zaśmiała się.- Nawet nie wiesz jaką miał
minę jak Tata wszedł do pokoju i od razu się do mnie przytulił…
-Stary Nietoperz
się przytulił?! Świat się wali.- jęknął.
-A chcesz może
posłuchać jak wybiła mu z głowy rzucenie na niego Crucio?-uśmiechnęła się
szelmowsko.
-Żartujesz.
-No właśnie nie.
Byłam tak zła wtedy, że coś się stało … nie powiem co… nawet nie proś… no i on
przestał iii zaproponował pomoc.
-Ludzie! Co tu się
dzieje?! Żartujesz prawda?!
-Obawiam się, że
ona nie żartuje.-Odezwał się głos za jego plecami, a ten szybko odwrócił się i
staną oko w oko z Mistrzem Eliksirów.- Czarny pan zaproponował pomoc mojej
córce, a co więcej… był dla niej …Miły?- dodał z ironią.
-Czarny
Pan-miły?-Draco niedowierzał.
-A i owszem.
-Myślę, że
powtórzę chłopakom co…?-spytała cicho
-Jesteś
pewna?-Mówił równie cicho Snape.
-Tato… powinnam
chociaż to co Draco. –nie zauważyli, że chłopak właśnie poszedł w stronę
lochów.
-Dobrze, a
pamiętasz co ci mówiłem…?
-Którą część..
-Tą, żebyś mówiła
do mnie ‘tato’…
-Jeśli ci to
przeszkadza…-powiedziała zmieszana.
-Nie o to chodzi…
nawet nie wiesz jak się cieszę kiedy tak do mnie mówisz, ale… muszę
przypomnieć, że dałem całkiem sensowny powód…
-Tato…-zaakcentowała.-Wpadłeś
do komnaty, gdzie byłam z Czarnym Panem narażając swoje życie i zdrowie…
naprawdę… wiesz… i co ja mam z tobą zrobić…-westchnęła teatralnie, przyglądała
się mężczyźnie. Po chwili zrobiła coś, czego oboje się nie spodziewali. A
mianowicie rzuciła się w objęcia po raz
pierwszy szepnęła mu na ucho…:
-Wiesz co…?
-Hm…?- no cóż….
Przy swojej córce stawał się zupełnie innym człowiekiem.
-Kocham cię tato…-
powiedziała nieśmiało, a po chwili poczuł jak Mistrz Eliksirów przyciska ją
mocnie do siebie. Nie zdawała sobie sprawy ile znaczą dla niego jej słowa.
-Wiesz maleńka…
nie powiedziałem ci tego.. a miałem wiele możliwości… ale ja też cię kocham…-nie
wiedzieli że w tej chwili przypatruje im się blondwłosy chłopak, który odwrócił
się na końcu korytarza i tempo wpatrywał się w sylwetkę swojej przyjaciółki i
jej ojca.
Nie wierzę O.o Severus i ,,kocham cię". Wiem, że to do córki, ale... noo w każdym razie rozdział bardzo ciekawy, lecę dalej czytać.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;*
Alex6
<3 <3 <3
OdpowiedzUsuńM.
ALVIN! Xd
OdpowiedzUsuńA może poczta? Cokolwiek xd
(z.ciastko@gmail.com)
Aska już nie używam właściwie...
Spoko to poczta :D Już piszę. A i co do rozdziału bardzo dobry, najbardziej spodobała mi się część z wyznaniem miłości Severuska i Miony xD
OdpowiedzUsuńPiękna rodzina ♥
Alvin
To jest wszystko ale nie ....Hermiona. A Lord Voldemort.....
OdpowiedzUsuńWiesz co...zrobiłaś z tym co chciałaś. Z całą historią. Tylko żeby było zaskakujące i emocjonujące,ale ja nawet nie mogłam skończyć tego rozdziału do końca. Po prostu to już nie jest Hogwart.
Ale może tylko ja to tak widzę.
Przepraszam,ale musiałam to napisać.
Powodzenia w każdym bądź razie.Fajnie że innym się podoba.
:)