niedziela, 17 lutego 2013

Rozdział 7



Hermiona nie mogła uwierzyć…. TEN Lord Voldemort proponuje uczyć ją nad sobą panować?! To na pewno nie kpina? Przecież ona może to użyć przeciwko niemu…

-Ale…Lordzie… Panie…-dziewczyna nie mogła wymyślić jak się do niego zwracać.

-Może być Tom?- zaproponował. Obecni zdziwili się. Czarny Pan NIKOMU nie pozwalał mówić do siebie po imieniu.

-Em… dobrze… Tom..-zaczęła.- zdajesz sobie sprawę, że jestem po stronie Zakonu, aaa… jeśli chcesz mi pomóc opanować te…eee… moce? to będę mogła je przyszłości użyć przeciwko Śmierciożercą? A tak? Zabije sama siebie…

-Hermiono Lily Snape! Nawet nie waż się tak o tym mówić. Myślisz, że jest mi lekko z myślą, że przez tyle lat nie byłem dla ciebie ojcem? Że teraz tak po prostu ciebie stracić byłoby takie łatwe?-jak to się działo, że przez te kilka chwil Snape zmienił się w taką… inną osobę?!

-Wytłumacz mi jeszcze raz… dlaczego mnie nie chciałeś…?

-Hermiona…-zaczął zmęczonym głosem.- Myślisz, że łatwo mi było cię oddać? Nie miałem pojęcia jak opiekować się dzieckiem. Myślę, że Narcyza by mi pomogła, ale nie chciałem cię traktować tak,  jak inni rodzice-śmierciożercy traktują swoje dzieci…-zawahał się.- Nie chciałem dla ciebie takiego życia. Życia pełnego śmierci, lęku… wiem, że byłabyś inna.. nie było by wokół ciebie tego ciepła, wesołych ogników w oczach… Hermiona, nie chciałem, żebyś została maszyną do zabijania…



***



Bohaterka spotykała się z Czarnym Panem raz na dwa tygodnie.  Była z siebie dumna, gdyż robiła znaczne postępy. Jak się okazało nie musiała mieć obaw, które dręczyły ją prze poprzednie noce. Tom był świetnym nauczycielem.

Wróćmy może do tego jak przybyła do szkoły…?

Więc gdy przekroczyła próg Wielkiej Sali wszystkie pary oczu patrzyły w jej stronę. Jej i Snape’a.  Po chwili w jej stronę rzucili się Harry, Bleise i… Draco. Tak.. jemu najbardziej jej brakowało. Harry objął swoją siostrę ramieniem i Wyszli z WS.

-Miona… gdzie ty byłaś do diabła?!

-No dzięki Potter.-żachnął się Bleise (dla nie wiedzących o co biega to przypominam, że Bleise był nazwany Diabłem).

-Ojj Bleise… wiesz, że jesteś najmilszym diabełkiem jaki w ogóle  był w murach Hogwartu.- uśmiechnęła się słodko i zaśmiała radośnie.- A jeśli chcecie się czegoś dowiedzieć to cóż… musicie zrezygnować z kolacji …

-Niee!  Hermiś… ja trening miałem!- zaczęli jęczeć.- Prooszę… daj nam 5 min…!

-Czyli nie chcecie się dowiedzieć, że Czarny Pan zaproponował mi swoją pomoc…- westchnęła teatralnie.

-CO?!-krzyknęli naraz.- Jak to… Czarny Pan?! POMOC?!

-Hermiiś… No to idziemy??- spytał Bleise.

-Noo… nie wiem. Przed chwilą byliście głodni.. Nie. Nie będę wam przeszkadzać.- zaczęła się droczyć i odwróciła się na pięcie, ale po chwili ktoś chwycił ją za rękę. Odwróciła głowę i ujrzała Draco. Pottera i Zabiniego nigdzie nie było.

-Możemy porozmawiać?- spytał cicho, a ta niepewnie pokiwała głową.

Szli w ciszy przez korytarze Hogwartu.

-Przepraszam..-zaczął.

-Za co?- spytała zbita z tropu.

-Dużo tego… na początek… odciąłem się od ciebie… widziałem, że śmierciożercy idą…- jego głos załamał się.

-Wiesz, że to nie twoja wina? A nawet mogę ci podziękować..

-Za co?- zdziwił się.-Czarny Pan nie uraczył cię żadną klątwą?

-Czarny Pan nie… ale co innego śmierciożercy…-na jej twarzy zagościł grymas.- Parę cruciatusów, Sectumsempra, Serpensortia… (za błędy w zaklęciach przepraszam dop. Aut.)

Nawet… jednen chciał mnie… zgwa…-zaszlochała, a po chwili znalazła się w ramionach Draco.- Na szczęście zapiekł Mroczny Znak… Gdyby nie to…

-Ci…. A… ON ci nic nie zrobił?-zapytał z wahaniem.

-Jak znalazłam się przed nim byłam nieprzytomna… potem poczułam jak się unoszę…-przerwała.- … później spadłam na ziemię.. mocno… a potem dalej Crucio…-wzdrygnęła się.-… I ten szaleńczy śmiech. Kobiety. Bellatrix…

-A… co na to Czarny Pan? Bo wygląda na to, że miałaś jakąś świadomość…- wzniósł brwi ku górze.

-A owszem.- Wyszczerzyła się.- wydaje mi się, że na nią zawarczał…

-Słucham?! On ? Na Bellę??-  Draco popatrzył z niedowierzanie.

-Jak to cię dziwi to co będzie dalej.- mruknęła pod nosem, ale Draco wychwycił te dźwięki.

-Słucham?! – jego oczy zrobiły się wielkości spodków.

-No wiesz… pomógł mi…?

-Jak to…!?

-Nie mam pojęcia.- wyznała szczerze.- A i wiesz co? – zaśmiała się.- Nawet nie wiesz jaką miał minę jak Tata wszedł do pokoju i od razu się do mnie przytulił…

-Stary Nietoperz się przytulił?! Świat się wali.- jęknął.

-A chcesz może posłuchać jak wybiła mu z głowy rzucenie na niego Crucio?-uśmiechnęła się szelmowsko.

-Żartujesz.

-No właśnie nie. Byłam tak zła wtedy, że coś się stało … nie powiem co… nawet nie proś… no i on przestał iii zaproponował pomoc.

-Ludzie! Co tu się dzieje?! Żartujesz prawda?!

-Obawiam się, że ona nie żartuje.-Odezwał się głos za jego plecami, a ten szybko odwrócił się i staną oko w oko z Mistrzem Eliksirów.- Czarny pan zaproponował pomoc mojej córce, a co więcej… był dla niej …Miły?- dodał z ironią.

-Czarny Pan-miły?-Draco niedowierzał.

-A i owszem.

-Myślę, że powtórzę chłopakom co…?-spytała cicho

-Jesteś pewna?-Mówił równie cicho Snape.

-Tato… powinnam chociaż to co Draco. –nie zauważyli, że chłopak właśnie poszedł w stronę lochów.

-Dobrze, a pamiętasz co ci mówiłem…?

-Którą część..

-Tą, żebyś mówiła do mnie ‘tato’…

-Jeśli ci to przeszkadza…-powiedziała zmieszana.

-Nie o to chodzi… nawet nie wiesz jak się cieszę kiedy tak do mnie mówisz, ale… muszę przypomnieć, że dałem całkiem sensowny powód…

-Tato…-zaakcentowała.-Wpadłeś do komnaty, gdzie byłam z Czarnym Panem narażając swoje życie i zdrowie… naprawdę… wiesz… i co ja mam z tobą zrobić…-westchnęła teatralnie, przyglądała się mężczyźnie. Po chwili zrobiła coś, czego oboje się nie spodziewali. A mianowicie rzuciła się w objęcia  po raz pierwszy szepnęła mu na ucho…:

-Wiesz co…?

-Hm…?- no cóż…. Przy swojej córce stawał się zupełnie innym człowiekiem.

-Kocham cię tato…- powiedziała nieśmiało, a po chwili poczuł jak Mistrz Eliksirów przyciska ją mocnie do siebie. Nie zdawała sobie sprawy ile znaczą dla niego jej słowa.

-Wiesz maleńka… nie powiedziałem ci tego.. a miałem wiele możliwości… ale ja też cię kocham…-nie wiedzieli że w tej chwili przypatruje im się blondwłosy chłopak, który odwrócił się na końcu korytarza i tempo wpatrywał się w sylwetkę swojej przyjaciółki i jej ojca.

5 komentarzy:

  1. Nie wierzę O.o Severus i ,,kocham cię". Wiem, że to do córki, ale... noo w każdym razie rozdział bardzo ciekawy, lecę dalej czytać.
    Pozdrawiam ;*
    Alex6

    OdpowiedzUsuń
  2. ALVIN! Xd
    A może poczta? Cokolwiek xd
    (z.ciastko@gmail.com)
    Aska już nie używam właściwie...

    OdpowiedzUsuń
  3. Spoko to poczta :D Już piszę. A i co do rozdziału bardzo dobry, najbardziej spodobała mi się część z wyznaniem miłości Severuska i Miony xD
    Piękna rodzina ♥

    Alvin

    OdpowiedzUsuń
  4. To jest wszystko ale nie ....Hermiona. A Lord Voldemort.....
    Wiesz co...zrobiłaś z tym co chciałaś. Z całą historią. Tylko żeby było zaskakujące i emocjonujące,ale ja nawet nie mogłam skończyć tego rozdziału do końca. Po prostu to już nie jest Hogwart.

    Ale może tylko ja to tak widzę.
    Przepraszam,ale musiałam to napisać.

    Powodzenia w każdym bądź razie.Fajnie że innym się podoba.

    :)

    OdpowiedzUsuń